Dla Hanki, Zosi i Janki |
![]() |
![]() |
![]() |
01.08.2012. | |
Choć dzisiaj w Radlicach mieszka zaledwie kilkanaście rodzin, to w 1945
roku do tej wsi trafiało setki ludzi z całej Polski. W tej grupie były
też trzy siostry Hania, Zosia i Janka. Dlaczego uczestniczki Powstania
Warszawskiego akurat zatrzymały się w tej miejscowości tego nikt nie
pamięta. O Hance wiemy tylko tyle, że do Radlic przyjechała tuż po
wojnie z siostrą Janką. Z dokumentów i relacji dowiadujemy się też, że
był tu punkt zborny dla polskich żołnierzy i osób cywilnych
powracających z robót w Niemczech oraz m.in. dla osób, które opuściły
zniszczoną Warszawę. Nie podlega dyskusji fakt, że wówczas 17-letnia
Hanka przyjechała do tej wsi, ze starszą siostrą Janką. Wiemy też, że
miały jeszcze trzecią siostrę i wszystkie brały udział w powstaniu.
Janka w Radlicach uczyła dzieci i dorosłych, a Hanka jej w tym
przedsięwzięciu pomagała. Po kilku miesiącach starsza z nich pojechała
do Warszawy, głównie po to, żeby odnaleźć rodzinę, ale przy okazji
zamierzała sprawdzić czy jest po co i dokąd wracać. W tym czasie Hanka
zachorowała na tyfus i zmarła.
Dwa różne pogrzeby
Nieżyjąca już ZOFIA GRZEJDZIAK z Witoszyna doskonale pamiętała
uroczystość pogrzebową. – Wyglądało to tak jakby trzeba było ją odwalić, cicho i bez rozgłosu. Utkwiło mi to w pamięci, bo jej mogiła znalazła
się obok żołnierza, który kilka miesięcy wcześniej został zastrzelony na
warcie. Nazywał się Stanisław Gąsecki, pochowano go z pełnym
ceremoniałem, kompanią i salwa honorową. Kilka miesięcy później na
pogrzebie Hanki byłam ja i jeszcze kilka osób. Nawet siostry nikt nie
powiadomił…Janka wróciła do Radlic, potem dołączyła do niej Zosia i
razem uczyłyśmy w szkole. Po jakimś czasie wyjechały – to słowa Z.
Grzejdziak, której relacji słuchaliśmy kilka lat temu. Wówczas pani
Zofia fakt, że ani ona ani nikt inny nie zapamiętał nazwiska zmarłej
dziewczyny, tłumaczyła „taki czasami… i systemem”. Głośno też
zastanawiała się nad tym dlaczego siostry nie zadbały o grób Hanki?
![]()
Gdzieś na końcu drogi
Dzisiaj w Radlicach mieszka kilkanaście rodzin. W zaroślach, wokół
zniszczonych pałacowych zabudowań znajdziemy dwie zapomniane mogiły, w
tym naszej Hanki. W mocno zniszczonych, chylących się ku całkowitej ruinie, popałacowych
zabudowaniach niemieckiej rodziny Schultz mieszka jedna rodzina.
Kilkadziesiąt metrów dalej, w obejściu ich sąsiadów kończy się droga. To
właśnie tam, na takim symbolicznym końcu świata były kiedyś
zabudowania, piękne parki i cmentarze. Przy drodze, przed wjazdem na
resztki popałacowego podwórka, w gęstych pokrzywach i dzikich
winoroślach stoi w połowie utrącony postument pomnika poświęconego
żołnierzom niemieckim, którzy zginęli w okresie pierwszej wojny
światowej. Rozglądając się dokładniej widać całe szkielety płyt
nagrobkowych, porozrzucane wszędzie kawałki marmurów i… doły świadczące o
tym, że hieny cmentarne przekopały cmentarz wyjątkowo dokładnie. Było
tu też kiedyś piękne ogrodzenie. Świadczy o tym zardzewiały, ale pięknie
zdobiony kawałek metalu, który mocno wrósł w stojące tu akcje.
Miejscowi twierdzą, że był tu też cmentarz żołnierzy radzieckich, ale
ich przeniesiono do Choszczna. Nieco z boku znaleźć można jeszcze mogiły
Hanki i S. Gąseckiego. Niestety mieszkańcy wsi, którzy zapalają tam
świeczki, już nie wiedzą, które leży w której.
Gdy dzisiaj zawyją syreny wspomnijmy zarówno Hankę jaki i żołnierza, którzy przyjechali tu 67 lat temu, tylko po to, żeby odkryć nowe, lepsze życie, a znaleźli śmierć. I już na koniec dodajmy, że kilka lat temu miejscowi zauważyli przy mogile modlącą się staruszkę. Podejrzewają, że to była jedna z sióstr Hanki, ale o to już nikt nie zapytał…
Tadeusz Krawiec
|
« poprzedni artykuł | następny artykuł » |
---|